Od początku roku w ramach Rodziny na swoim udzielono już blisko 19 tys. kredytów na łączną kwotę ponad 3,2 mld zł. Program okazał się prawdziwym hitem na rynku kredytów hipotecznych. Po raz kolejny okazało się, że chętnych na nie swoje pieniądze w Polsce nie brakuje. Wokół programu narosło kilka mitów, które należy sprostować.
Istota programu polega na tym, że osobom z niego korzystającym spłacana jest z publicznych pieniędzy połowa odsetek przez okres ośmiu lat. W tym czasie kredytobiorca spłaca odsetki jedynie w wysokości równej różnicy pomiędzy kwotą odsetek naliczonych przez bank, a dopłatą do odsetek. Mówiąc krótko połowa odsetek spłacana jest przez podatników. Program powinien zatem nazywać się Rodzina na cudzym, skoro mieszkanie kupowane jest nie za swoje, a za cudze pieniądze.
Ponadto, jak sugeruje nazwa, kredyt wcale nie jest skierowany tylko do rodzin. Co więcej, program ten rodziny w sposób ewidentny dyskryminuje. Równie dobrze o kredyt może starać się bowiem osoba wychowująca samotnie dziecko, a nawet konkubinat. Jeśli para żyjąca na kocią łapę ma dwoje dzieci, to każde z nich może ubiegać się o odrębny kredyt z dopłatą i kupić w ten sposób dwa mieszkania. Małżeństwo ma szansę tylko na jedno. W ten sposób dochodzimy do stwierdzenia, że tak naprawdę program powinien nosić dumną nazwę Konkubinat na cudzym.
Absolutnym mitem jest, że program pomaga głównie najbiedniejszym. Jest dokładnie odwrotnie. Nawet jeśli dochody klienta wynoszą kilkadziesiąt tysięcy miesięcznie nic nie stoi na przeszkodzie, by z kredytu skorzystał. Banki udzielające kredytów w ramach programu, dokładnie tak samo jak w innych przypadkach, badają bowiem zdolność kredytową klientów. Jeśli dochody nie są wystarczające – kredytu nie dostaniesz. Otrzyma go z kolei osoba, która odpowiednią zdolność kredytową przed bankiem wykaże. Mówiąc krótko, biedniejsi, którym kredytu odmówiono, fundują w formie podatków dopłaty dla zarabiających więcej. Pieniądze z kieszeni biednych wędrują do portfeli bogatych. Czy rzeczywiście na tym polega konstytucyjna sprawiedliwość społeczna?